Po biesiadzie z piwem sarmackim z Biedronki jakoś udało nam się zebrać i ruszyliśmy w kierunku Kłajpedy. Tam w informacji turystycznej dostaliśmy mapkę z trasą do dreptania po mieście dla turystów. Widzieliśmy guzik kominiarza w ścianie, który trzeba było potrzeć, żeby mieć szczęście. Chciałam wytrzeć cały ten guzik i tym samym wytrzeć już całe szczęście, ale się nie dało i musiałam się podzielić. Larruś natomiast obawiał się, że przez ten guzik nabawimy się grzybicy, ale i tak potarł. Potem figurce myszki szepnęliśmy życzenie na uszko i pogłaskaliśmy kota z miną dżentelmena. W porcie też byliśmy. Niestety nie udało nam się odkryć gdzie Wagner lubić chadzać. W Kłajpedzie odłączyli się od nas PaństwoSko, więc było nam trochę smutno, ale musieliśmy się jakoś pozbierać, żeby ruszyć już na Łotwę, do nadmorskiego, drogiego kurortu co zwie się Jurmala.